środa, 2 listopada 2011

Romeo Void - Dziewczyna w tarapatach


Amerykańska post-punkowa formacja Romeo Void przeszła do historii za sprawą utworu Never Say Never z niezwykle nośnym i sugestywnym refrenem rozpoczynającym się od słów: I might like you better If we slept together. Piosenka stała się prawdziwą wizytówką zespołu. Zawierała w sobie wszystkie elementy charakterystyczne dla jego stylu - prowokujący, zaangażowany tekst, mocny śpiew wokalistki Debory Iyall oraz free jazzowe partie saksofonu Benjamina Bossi'ego. 



piguła:

kto zacz: Romeo Void
kraj: USA (San Francisco)
lata działalności: 1979-1985; 1993; 2004
członkowie zespołu:
Benjamin Bossi - saksofon
Larry Carter - perkusja
Jay Derrah - perkusja
John "Stench" Haines - perkusja
Debora Iyall - wokal
Aaron Smith - perkusja
Peter Woods - gitara
Frank Zincavage - gitara basowa
szufladka: new wave, post-punk, pop



Początki Romeo Void sięgają drugiej połowy lat siedemdziesiątych, kiedy to do Mekki hippisów - San Francisco przybyła, z zamiarem studiowania w tamtejszym Instytucie Sztuki, Debora Iyall - przyszła wokalistka grupy. Iyall szybko odkryła, że nauka nie jest jej jedynym powołaniem i wspólnie z kolegami ze studiów - grającym na gitarze Peterem Woodsem oraz perkusistą Jayem Derrahem - założyła cover band The Mummers and The Poppers, przerabiający na punkową modłę przeboje z lat sześćdziesiątych. Do kapeli dołączył wkrótce znajomy Debory - rzeźbiarz, grafik i fotograf (ale także znakomity basista) - Frank Zincavage.


Zainspirowani dokonaniami tuzów lokalnej sceny punkowej - zespołów: Avengers, The Mutants oraz Pearl Harbor & The Explosions - The Mummers and The Poppers postanowili tworzyć własną muzykę. Dokooptowali do składu saksofonistę Bobby'ego Martina i 14 lutego (tak, tak - w Walentynki) 1979 roku przemianowali się na Romeo Void. Nazwę grupy, tłumaczoną jako "brak romansu", wymyśliła Iyall. 

Krótko po tym, ekipę opuścił Bobby Martin (przyłączył się do załogi The Offs), a jego miejsce zajął niejaki Benjamin Bossi.

W tym składzie formacja nagrała swój debiutancki singiel. Znalazły się na nim dwie piosenki - pierwszy autorski utwór Romeo Void - White Sweater oraz kompozycja Apache, w oryginale wykonywana przez Jorgena Ingmanna. Winylową "siódemkę" wydała oficyna 415 Records (1981 r.).

Tuż przed rozpoczęciem sesji nagraniowej do pierwszego pełnowymiarowego albumu, nastąpiła w zespole zmiana na stanowisku perkusisty. Jaya Derraha zastąpił John "Stench" Haines (wcześniej w Pearl Harbor & The Explosions). 

W roku 1981 w sprzedaży pojawił się krążek Its A Condition. Wydawnictwo ukazało się nakładem 415 Records i zawierało 10 utworów. Płytę wyprodukował David Kahne, zaś jej stroną graficzną zajął się Frank Zincavage.

Debiutancki longplay Romeo Void wzbudził zachwyt krytyków i przysporzył grupie wielu zwolenników. Znalazł się wśród nich także lider Cars - Ric Ocasek. Zaprosił on Iyall i chłopaków do swojego studia Synchro Sound, w Bostonie. Tam formacja (w nieco zmienionym składzie, bo z nowym perkusistą Larym Carterem) zarejestrowała materiał na EP-kę Never Say Never. Tytułowa piosenka szybko stała się najbardziej rozpoznawalnym kawałkiem kapeli.



W 1982 roku wyszedł drugi album zespołu - Benefactor. Wydały go wspólnie: Columbia i 415 RecordsKrążek zawierał nagranie Never Say Never w wersji innej niż na wydanej wcześniej EP-ce. Nad produkcją płyty czuwał Ian Taylor, z kolei okładkę wydawnictwa zaprojektowała Debora. Longplay utrzymany był w klimacie zbliżonym do debiutu (poza, zdradzającym fascynację sceną dance-pop, utworem Undercover Kept). 



Trzeci album grupy zatytułowany Instincts ukazał się w 1984 roku. W trakcie jego nagrywania, tradycyjnie już, doszło do zmiany perkusisty. Nowym bębniarzem kapeli został Aaron Smith.

Produkcją krążka zajął się, odpowiedzialny za brzmienie Its A Condition, David Kahne. Wydawnictwo miało 
zdecydowanie popowy charakter i nie przypominało poprzednich propozycji Romeo Void.

Spośród dziewięciu zawartych na płycie kompozycji, największą popularność zyskał utwór A Girl in Trouble (Is A Temporary Thing), stanowiący, według Iyall, odpowiedź na Billie Jean Michaela Jacksona. Singiel wszedł nawet do Top 40.

Niedługo po wydaniu Instincts, atmosfera w zespole zaczęła się psuć. Nieporozumienia artystyczne z czasem przerodziły się w poważne konflikty, które doprowadziły do rozpadu grupy na początku 1985 r. 

Debora rozpoczęła karierę solową i w roku 1986 wydała sygnowany własnym nazwiskiem album Strange Language. W późniejszych latach wokalistka rozwijała jednak bardziej swoje pasje pozamuzyczne. Zajęła się m.in. działalnością poetycką oraz dydaktyczną. Do śpiewania powróciła na początku kolejnej dekady (wraz z formacją Knife In Water).

Bejnamin Bossi dołączył do The Ordinaires, zaś John Haines zasilił skład Pearl Harbor & The Explosions

powroty
Zespół Romeo Void dwukrotnie wznawiał działalność. Pierwszy raz - w roku 1992. Grupa zagrała wówczas kilka koncertów w Stanach i wydała kompilację Warm, In Your Coat, na której znalazł się niepublikowany dotąd utwór One Thousand Shadows, zarejestrowany w 1984 r.

W roku 2004 formacja wystąpiła w programie Bands Reunited telewizji VH-1 (w składzie kapeli zabrakło jednak, cierpiącego na problemy ze słuchem, Benjamina Bossi'ego).


czytaj więcej:
- oficjalna strona grupy - naduś
- profil zespołu na Myspace - naduś

7 komentarzy:

Nikt pisze...

Z taką wokalistką, to byłby cud aby szerzej zaistnieli ;-)

FilipRoland pisze...

Pod względem wokalnym Debora prezentowała się świetnie. Ale rozumiem do czego pijesz :) Jako materiał po(d)glądowy przesyłam link do teledysku pewnej "artystki", której "szersze zaistnienie" byłoby cudem klasy S - http://www.youtube.com/watch?v=OE2l6CPna4M

w gaciach pisze...

He...never say never znałem tylko w wersji QOTSA, nawet nie wiedziałem, że to cover:) Oryginał z kobiecym wokalem, naprawdę robi robotę.

W sumie mogli zaistnieć. The Gossip zaistniało.

Jan Terri rzeczywiście nie została stworzona do szołbiznesu.

Myślę, że sprawa zaistnienia to dziś głównie kwestia marketingu. Wszystko da się wypromować. Pytanie tylko jakim kosztem? Producenci rezygnują z trudniejszego materiału.

FilipRoland pisze...

Gdyby nie skonfliktowali się między sobą pewnie coś by z tego wyszło. W latach 80. promowano b. różne projekty.

Co do Jan Terri - kusi mnie wręcz żeby poświęcić jej choćby jeden wpis.

Anonimowy pisze...

Nie słyszałem tej grupy. Muzycznie gra w porządku. Co do wyglądu wokalistki, to trzeba posłuchać, a nie tylko patrzeć. Okolice punkowe nie wymagały przecież urody Kim Wilde.
Fred00

Anonimowy pisze...

Nie słyszałem tej grupy. Muzycznie gra w porządku. Co do wyglądu wokalistki, to trzeba posłuchać, a nie tylko patrzeć. Okolice punkowe nie wymagały przecież urody Kim Wilde.
Fred00

FilipRoland pisze...

Fred00 - 150 % prawdy.

A w Kim Wilde się kiedyś kochałem.

szukaj w tym blogu