Przeżyliśmy koniec świata - pora na podsumowania. Na tapecie zjawiska muzyczne roku 2012. W tzw. ujęciu subiektywnym.
I. Albumy roku 2012 (Polska + zagranica, bez punktów i ocen, kolejność alfabetyczna według artystów)
- 7JK - Anthems Flesh (Redroom)Job Karma vs Sieben - to co najlepsze w twórczości obu projektów na jednej płycie. Absolutnie nowa jakość. Żadnych słabych momentów. Monolit.
- Apteka - Od pacyfizmu do ludobójstwa (Lou & Rocked Boys)
Nierefundowany lek na odmóżdżenie.
- John Foxx And The Maths - Evidence (Metamatic)
Syntezatory w natarciu. - Kamp! - Kamp! (Brennnessel)
Don't panic - they are from Poland. Nawet jeśli trudno w to uwierzyć. - Killing Joke - MMXII (Spinefarm Records)
Aż strach pomyśleć co będzie jak przestaną nagrywać. - Kim Nowak - Wilk (Universal)
Miał być jednorazowy wyskok, jest druga płyta. Lepsza od debiutu? Inna. - Portion Control - Pure Form (Other Sounds)
Electronic dissonance for techno industrial pilgrims. - Public Image Limited - This is PiL (PiL Official)
Oto PiL właśnie. Nic dodać, nic ująć. - Soulsavers (& Dave Gahan) - The Light The Dead See (V2)
Do opisania zawartości tego albumu najbardziej pasowałoby określenie: muzyka terapeutyczna.
Erix S. Laurent po raz kolejny zaprasza do swojego TEEPEE. Warto zostać w nim na dłużej. |
II. Reedycje
...a w zasadzie jedna, oczekiwana: Siekiera - Nowa Aleksandria Deluxe (Agencja Artystyczna MTJ)
Zremasterowany materiał + nagrania archiwalne + "zagubione" Serce + booklet z komentarzami muzyków. Czego chcieć więcej? |
III. Perły z sieci, czyli najcenniejsze znaleziska 2012
Spośród artystów, o których pisałem w ciągu ostatnich 12 miesięcy, na miano pereł wygrzebanych z sieci najbardziej zasługują wg mnie dwa zespoły z drugiej połowy lat 80.: brytyjskie trio Death By Milkfloat i amerykańska formacja Spahn Ranch.
Obie grupy nie wykorzystały swojego (niemałego) potencjału i do dziś pozostają znane tylko w wąskim gronie odbiorców.
Ciekaw jestem Waszych typów...
IV. Koncerty
- Killing Joke - Wrocław, Browar Mieszczański, 5 maja, w ramach Asymmetry Festival:
Czad podniesiony do potęgi entej. Diabelny ścisk i falujące morze ludzkich rąk i głów. Prawdziwe misterium z Jazem w roli szamana.
- Sorry Sluts - Warszawa, klubokawiarnia Towarzyska, 8 lipca
Moc truchleje, charyzma się rodzi. Uczestnicząc w pierwszym w dziejach koncercie Sorry Sluts czułem się jak świadek historii, w dodatku niemy, bo z wrażenia odebrało mi mowę. Liczę że w przyszłym roku zespół wyda wreszcie coś co będę mógł wrzucić do odtwarzacza, bo w końcu nie samym Youtube'em człowiek żyje.
V. Festiwale
- XI Wrocław Industrial Festival, Sala Gotycka, 8-11 listopada
Nie mogło być inaczej. Już od czterech lat mam przyjemność uczestniczyć w tym święcie industrialu jako barman. Z perspektywy "nalewacza piwa" oceniam tegoroczną edycję jako niezwykle udaną - tak pod względem artystycznym (świetne koncerty Portion Control, The Klinik czy Rome), jak i organizacyjnym. Oby tak dalej!
VI. Odkrycia
Konsekwentnie budują swoją karierę. "Starzy wyjadacze" mogliby się od nich sporo nauczyć.
O Slutsach czytaj powyżej.
Przekonali mnie do jazzu. Na tyle skutecznie, że zostałem ich menadżerem.
Przekonali mnie do jazzu. Na tyle skutecznie, że zostałem ich menadżerem.
***
Wszystkim Czytelnikom Mojej Stodoły życzę samego dobrego
w nadchodzącym 2013 roku.
Wszystkim Czytelnikom Mojej Stodoły życzę samego dobrego
w nadchodzącym 2013 roku.
Oby obfitował w udane premiery i porywające koncerty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz